Opinie na ich temat są jednak bardzo podzielone. W tym poście przedstawię argumenty przemawiające na ich korzyść oraz obalę kilka mitów, które krążą na ich temat. Zapraszam :)
MIT 1
"Są tam same szmaty."
Same szmaty to były na moim obozie plastycznym i w żadnym razie nie nawiązuję teraz do jakichkolwiek ubrań ani ich jakości...:)
A tak na poważnie, to jasne, znajdą się jakieś gorsze, brzydsze, starsze ubrania, ale w wielu sieciówkach też można się nieźle naciąć na jakość rzeczy.
W większości second handów ubrania które sklep DOSTAJE OD LUDZI (tak, ludzi takich, jak my) są segregowane i te gorsze są oddawane dla biednych/ wyrzucane/ samaniewiemco....
Dodatkowo, znalezienie super rzeczy wśród tych trochę gorszych daje nieziemską satysfakcję!
MIT 2
"O fu jakie to musi być brudne"
Muszę się zgodzić, że nie we wszystkich sklepach tego rodzaju pachnie fiołkami, ale w znacznej większości rzeczy są prane i czyszczone bezpośrednio przed wystawieniem. Dodatkowo, jeśli z nas takie czyścioszki, nikt nam przecież nie zabrania wyprać ubrań ponownie w domu...:)
MIT 3
"Znajdziesz tam tylko stare ciuchy."
Nie wszędzie, ale w dużej części sklepów możemy nawet odnaleźć rzeczy z aktualnego sezonu! Nawet jeśli nam się nie uda, pamiętajcie - rzeczy basic są uniwersalne, wiele trendów trzyma kilka sezonów, a moda zawsze zatacza koło! Przykład - w następującym sezonie AW15 do łask powracają DZWONY! ;)
Jest wiele vintage second handów, gdzie możemy znaleźć prawdziwe perełki we wręcz śmiesznych cenach.
Właśnie, dodatkową zaletą są ceny. Często bardziej adekwatne do jakości ciucha, bo nie powiecie mi, że rzeczy z chociażby Zary (najtańszy przykład) są stuprocentowo warte swojej ceny!
Jeśli jara Cię oryginalność, za czym podpisuję się rękoma i nogami, również to jest dla Ciebie idealne rozwiązanie...:)
Jednocześnie przeglądasz asortyment wielu sklepów, w tym często takich, które w Polsce są praktycznie niemożliwe do zdobycia...:)
A gdzie w Warszawie są fajne lumpeksy?
Wiecie, każdy ma swój ulubiony... Podpowiem Wam, że kilka znajduje się na Marszałkowskiej (między Hożą a pl. Konstytucji), na Pradze są praktycznie co drugim sklepem, tak samo jak na ulicy Puławskiej. Wiadomo, ceny zależą od ulicy, ale wszędzie jest taniej i oryginalniej niż w sieciówkach.
Na zakończenie posta dodam, że wiele moich ulubionych ciuchów jest właśnie z takich sklepów. Często czuję wręcz satysfakcję, że łącząc ciuchy z second handów i wyprzedarzy potrafię ubrać soę fajniej niż paniusie z Zary i sklepów z wyższych półek...:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za wszystkie komentarze :)